Przed siebie…
16 października 2013Jest pewna zależność między pierwszymi próbami chodzenia Maluszka a bólem kręgosłupa rodzica. Nikomu, kto ma już tuptającą pociechę nie muszę tu niczego tłumaczyć. Ból jest wprost proporcjonalny do wielości wykonanych (przez dziecko) kroków. Ja w ostatnim czasie przerabiałam tę definicję każdego wieczoru i rozprostowywałam kości tylko po to, by rano mały Berbeć mógł znowu złapać mnie za rękę i prowadzić gdzieś. Byle przed siebie!
Jednak wydarzyło się coś nieoczekiwanego! Właściwie, to bardzo oczekiwanego przeze mnie już od jakiegoś czasu. Nagle nastąpił pewien przełom. Otóż trzeba było pokonać 240 km, aby nasza Marysia postawiła swoje pierwsze kroki. I to nie byle gdzie, bo w samym Zamościu :) Oczywiście wszystko uwieczniliśmy na zdjęciach! Wspaniale powspominać spacery w centrum Starego Miasta. Tam jest pięknie!
Ehh, uważam, że w krótkim poście uroków Zamościa opisać się nie da. Jedyne co można, to… wybrać się tam, do Padwy Północy, Perły Renesansu, bo tak Zamość jest nazywany. Tych, którzy nie mogą być w Zamościu osobiście zachęcam do wirtualnych spacerów. W zamojskiej starówce można się zakochać bez pamięci :) Co gorąco polecam!!!