Anegdoty z życia logopedy
14 czerwca 2014Mój zawód nierozerwalnie wiąże się z pracą z ludźmi. Bardzo mi to odpowiada. Lubię ludzi. Dzięki temu, że w pracy ciągle „przewijają się” nowe osoby, to nudy nie ma!
Kiedy jeszcze pracowałam (teraz jestem na urlopie) niemal każdego dnia przydarzały mi się zabawne sytuacje.
Kilka „moich” krótkich historii opiszę. Opisać muszę, inaczej się uduszę :)
1. Pewna mała, 5-letnia dziewczynka przyszła na diagnozę w przedszkolu. Niepewnie podeszła do mojego stolika. Zachęciłam ją, żeby usiadła. Widziałam przerażenie w jej oczach. „Plose Pani, cy pani ulywa języki? Bo dziadek mówił, ze pani moze ulwać język!”.
Wmurowało mnie. Zapewniłam ją, że nieeeee. Ania już po dwóch spotkaniach wparowała na zajęcia krzycząc „Plosę Pani „rowerrr”. Nie ma to jak pozytywna motywacja w pracy z dzieckiem ;)
2. Mały Franek ciągle nie przynosił zeszytu na zajęcia logopedyczne. Kiedy po raz kolejny zapytałam, czy ma ze sobą zeszyt zaczął się tłumaczyć. „Wie Pani co? Nie mam zesytu, bo mi go Honorata zjadła!” (siostra). Mistrz tłumaczeń. Na następne zajęcia przyniósł zeszyt, bynajmniej nienaruszony zębami Honoraty.
3. Przeprowadzałam wywiad z mamą dziewczynki. Zadaję pytanie jaka była waga urodzeniowa. Mama lekko zaskoczona: „moja?” :)
4. Na koniec zajęć proponuję chłopcu naklejkę w nagrodę, gdyż ładnie ćwiczył. Chłopiec pyta gdzie są naklejki, po których pozostały puste miejsca w książce. Mówię, że inne dzieci wzięły je sobie w nagrodę. Oburzony mamrocze „A to skur…”. Oo!
5. Ostatnia została opowiedziana przez dr. Mikołajewskiego. Zabawna jest, więc podaję dalej. Starsza pani przyszła do niego na wizytę, zapukała, ale w gabinecie był jeszcze pacjent. Pan doktor mówi więc: „Proszę chwileczkę poczekać, proszę się rozebrać, na korytarzu jest szafa dla pacjentów „. Pani zdezorientowana „Mam wejść?”.
Czy Wam też przydarzają się ciekawe historie? Tak jak napisałam na wstępie: w naszym zawodzie nudy nie ma! ;)
Zdarzają się i bardzo to lubię, ale w gabinecie u logopedy z maluchami to musi być dopiero coś ;)
Bebe, zdradź jakieś szczegóły. Chętnie poczytam! :)
Haha! Rzeczywiście, masz wesoło :D A kiedy wracasz do pracy? :)
Asiu, prawda, wesoło mam :) A do pracy już jesienią się szykuję. Może więcej anegdotek będę przytaczać na blogu. Jak jeszcze będę miała na to czas…
he he :) Mój narzeczony uczy między innymi dzieci szachów w przedszkolu. Też czasami przynosi takie „kwiatki” do domu :)
Tam gdzie są dzieci, inaczej być nie może! :) Lubię to!