Oczarowana
10 sierpnia 2014Za długą nieobecność na blogu mogę obwiniać wyłącznie wieś! To ona tak mnie pochłonęła na kilka tygodni. Ta sama wieś, która kiedyś doprowadzała mnie do szału swoim marazmem, nudą, przewidywalnością i powtarzalnością.
Czasami dusiłam się tu. Wszystko to, co kiedyś było powodem do narzekań budzi we mnie teraz niesamowicie dużo pozytywnych emocji. Doceniam spokój, harmonię i porządek miejsca w którym się wychowałam, w którym dorastałam. Przyjeżdżając tu z Marią daję się wciągnąć w ten klimat bez granic.
Trzy tygodnie tam spędzone były po prostu doskonałe! Uwielbiam każde zdjęcie i każde wspomnienie zapisane na karcie aparatu. Wspominam każdy spacer w pełnym słońcu, wyprawy do ogrodu po trawie skąpanej w porannej rosie, wieczorne podlewanie kwiatów, wsłuchiwanie się w wieczorną, prawie niczym nie zmąconą, ciszę! Napawam się pamięcią smaku kawy wypijanej na świeżym powietrzu pod rozłożystym orzechem, zapachem świeżo skoszonej trawy. Wybornym towarzystwem.
Może ta wiejska miłość we mnie istniała, tylko kiedyś po prostu nie potrafiłam jej dostrzec?
Teraz czuję się oczarowana.
Dziewczyny, brakowało mi Was! Nie tylko Maria urosła od tego wiejskiego powietrza, ale i jej włosy! Zdjęcia z kitką podbiły moje serce.
Dzięki Aniu :* Maria rośnie w zastraszającym tempie :) I tego kucyka wreszcie się doczekałam… Buziaki!
Marysi widać, że się bardzo podobało :)
Ja teraz też zupełnie inaczej niż kiedyś postrzegam pobyt na działce, w leśnej głuszy. Zrobiło się tam jakoś tak… ciekawiej :)
Młodzież co i rusz wynajduje takie atrakcje, że sama się sobie dziwię, że ja tego nie dostrzegałam.
Powiem Ci, że ja po całym dniu spędzonym na wysokich obrotach z Marysią o niczym innym nie marzę jak właśnie o…ciszy :) A dzieciaki są niesamowite z tym swoim zamiłowaniem do szczegółów. Pozdrawiam!
Agatko, właśnie tak myślałam, że pewnie gdzieś wyjechałaś:) Skąd ja to znam?,,Wsi spokojna, wsi wesoła…,, :)Jesteśmy już z Dominikiem trzeci tydzień u moich rodziców, wracamy w niedzielę. Jest fajnie, przyznaję jednak, że już tęsknię odrobinę za miastem:). Przepiękne te zdjęcia zrobiłaś, mi najbardziej podobają się te marchewkowe:).A Marysia rośnie jak na drożdżach:).
Ooo, Asia, to też zaszalałaś ;) Miasto niewątpliwie ma swoje uroki, ale raz na jakiś czas warto zmienić klimat na inny.
Podobno po cudzych dzieciach najbardziej widać, że rosną! Ale faktycznie widzę po garderobie, że Marysia skoczyła w górę. Tym samym cieszę się z szykujących się zakupów ;) Ściskam Was mocno i życzę udanego pobytu u Rodziców!
Wspaniałe zdjęcia. Ja już się rozmarzyłam jak cudownie jest na wsi, zwłaszcza latem.Zazdroszczę Wam tego pobytu.
Dziękuję, ja też się rozmarzam jak je po raz kolejny oglądam między pakowaniem, sprzątaniem i robieniem listy potrzebnej na wyjazd zbliżający się wielkimi krokami… Buziaki!