Lot samolotem z małym dzieckiem
15 września 2014Do pierwszej podróży samolotem przygotowywałam Marysię od dawna. Początki były trudne, bo Marysia zwyczajnie się go bała. Ja powoli, ale konsekwentnie oswajałam córkę z problemem: opowiadałam, pokazywałam zabawki, razem patrzyłyśmy w niebo. Po jakimś czasie widząc mały punkcik na niebie twierdziła, że już się nie boi, później entuzjastycznie krzyczała „mama, paaatrz, leci uuu”. Następnie dodawała, że ona też będzie leciała samolotem z mamą i tatą.
Moje obawy wiązały się z tym, że
- Sama niezbyt dobrze znoszę taką podróż :( mam problemy z uszami i bałam się o to jak Marysia może zareagować na taki dyskomfort.
- Czas oczekiwania na lotnisku jest stosunkowo długi dla dwulatka.
- Lot trwał prawie 3 godziny. Cieszę się tylko, że nie zdecydowaliśmy się na dłuższą wyprawę, bo szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie 6godz.w samolocie z małym dzieckiem na kolanach.
Przed wyjazdem kupiłam w empiku świetną książeczkę, która ułatwiła nam nieco przygotowanie do odprawy i stanie w kolejkach. Marysieńka była bardzo dzielna w oczekiwaniu na samolot. A kiedy już weszliśmy na pokład, rozsiadła się wygodnie w fotelu, pozostawiając mnie na chwilę bez miejsca ;) . Ponieważ Marysia nie ukończyła jeszcze dwóch lat nie miała oddzielnego miejsca, tylko podróżowała na moich kolanach.
Później było fantastycznie, emocje sięgnęły zenitu. Wtedy gdy ja nie chciałam nawet spoglądać przez okno, żołądek podchodził mi do gardła ona krzyczała: mamo lecimy samołotem do nieba, mama patrz! A po wielkich emocjach kokosząc się na moich kolanach poszła spać. Lot przebiegł bezproblemowo.
Co warto mieć przy sobie w samolocie?
- Wodę lub coś innego do picia, aby ulżyć nieco uszom w trakcie zmian ciśnienia.
- Lizaki – ja kupiłam lizaki bez cukr, można je dostać w Rossmanie.
- Gumy rozpuszczalne, np. mamba.
- Książeczki do czytania (część z naklejkami) – 4 szt.
- Kolorowanka i kredki, które umilą podróż.
Podobno warto też zabrać jakąś nową zabawkę. Ja kupiłam kolorowe karty w metalowym pudełku, ale… zapomniałam spakować je do swojej przepastnej torebki. Nie mam pewności, czy Marysia zajęłaby się tą zabawką na dłużej. Natomiast dużo czasu zajęło jej oglądanie wszystkiego dookoła, widok za oknem, zapinanie pasów, ludzie znajdujący się obok, wizyta w toalecie. Wszystko to na tyle ją zmęczyło, że (na szczęście) musiała się zdrzemnąć.
Kiedyś uwielbiałam latać,teraz chyba juz STARA jestem bo boję się że hej.. i jeszcze z małym przy sobie..brrrr… choć w końcu pewnie trzeba będzie wspólnie i to przeżycie zaliczyć:/ buziaki!ps. Agatuś-do zabawy królikowej u siebie zapraszam!
Chyba to bycie Matką tyle zmienia. Ja też byłam spanikowana w pewnym momencie, już chciałam wszystko odkręcać z uwagi na Marysię… Ostatecznie stwierdzam, że warto się przełamać. I zaraz zerkam co u Ciebie i się przyłączam :) Buziaki!
Zazdroszczę!
Ja się panicznie boję latania, ale wiem, że kiedyś będzie trzeba się z tym strachem zmierzyć. Rodzinne wakacje za granicą nam się marzą, a autem tyle godzin z co najmniej 2 małych dzieci to samobójstwo :)
Słyszę o tym, że ludzie podróżują po całej Europie własnym samochodem, ale dla mnie jest to niepojęte :) z uwagi na Marysię. A pokonać tyle kilometrów w 2, 5 godz.brzmi bardzo kusząco. Musisz się przełamać! ;)
Super, że tak gładko poszło! Ale jednak przygotowania swoje zrobiły :)
A powiedz mi, Marysia korzysta normalnie z toalety, czy nadal w „pampersie”? My zastanawialiśmy się nad Grecją jakiś czas temu, ale musielibyśmy zaopatrzyć się na miejscu w jakieś pieluchy lub.. załadować do bagażu podręcznego i nie wziąć nic więcej ;) Pieluchy wielorazowe, niestety, się nie sprawdziły..
Asiu, Marysia jeszcze nie biega w pampersach, ale z tym nie było żadnego problemu. Spakowałam pieluchy na pierwsze 3 dni, później zrobiliśmy zakupy :) Naprawdę wszędzie, w każdym większym i mniejszym sklepiku, można było dostać pampersy (nawet w hotelu), cena była wyższa niż w Polsce, ale nie na tyle, żeby je ze sobą zabierać.
U nas jakoś wszystko gładko poszło :) tylko trochę za szybko… Teraz tylko wspominam, patrząc na deszcz za oknem :( Buziaki!