Agata Skaruz

logopeda, neurologopeda i surdologopeda, rozwój i edukacja małego dziecka

Trochę relaksu, oddechu i wolności

Autor . Kategoria: Ogólna. Odsłon: 2 933

25 czerwca 2014
SONY DSC

Ciężki dzień za mną. Wyglądał mniej więcej tak:

Marysia stoi uczepiona mojej nogi i co chwila słyszę: „mama czytaj, mama baw, mama tuli, mamooooo tam!” (chce usiąść na moich kolanach). A kiedy przychodzi pora drzemki słyszę”Mama, Maria nie chce spać!” O boszszsz.

Jak dobrze, że są takie dni, kiedy tata Grzegorz pracuje w domu. Może wtedy chwilę zająć się Małą, gdy ja potrzebuję zrobić jakąkolwiek rzecz bez tłumaczeń i wyjaśnień, że akurat w tej chwili mama NIE MOŻE. Bo czasami nie może. Ale jak to mama nie może? Mama???

Wtedy znowu się zaczyna „mama tuli tuli, mama czytaj, mama chodź, mama, mama…”

Od samiutkiego początku było tak, że na krok nie mogłam się bez niej ruszyć. Dokładnie pamiętam kiedy po raz pierwszy zostawiłam tygodniową Marię pod opieką babci (mojej mamy). Pojechałam do lekarza na 15 minut z duszą na ramieniu.  Nakarmiłam ją przed wyjściem, utuliłam. Zasnęła słodko, więc wymknęłam się szybko zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko je zamknęłam ona już otworzyła swoje oczyska i czekała aż wrócę. Nie płakała, ale czekała na mnie.
Do teraz nic się nie zmieniło. Marysia czasem cierpliwie, częściej jednak niecierpliwie czeka aż skończę swoje zadanie i pobawię się z nią.

Czasem (tak jak dziś), myślę sobie, że przecież mogłaby się trochę dłużej czymś zająć, pobawić sama… Dzisiaj jestem zmęczona.

Tata Grzegorz rusza więc z odsieczą i zabiera na dłuższy spacer Marysię. Zostaję sama w domu, żeby trochę odsapnąć. A z tyłu głowy mam w myślach: „czy na pewno Marysi jest ciepło?”, „Czy głodna nie jest? Tak mało tego obiadu zjadła…”, „Czy znowu będzie chciała po zjeżdżalni ślizgać się na brzuchu…” Po chwili przywołuję siebie do porządku! Przecież z tatą poszła, z dorosłym i myślącym facetem, więc odpuść sobie i wyłącz myślenie! Wyłączam.

Słucham głośno muzyki, czytam, relaksuję się, otwieram balkonowe drzwi na oścież, żeby trochę poczuć to lato z 14 stopniami w powietrzu.

Przychodzą po dwóch godzinach. Ja już wypoczęta, w zupełnie innym nastroju otwieram im drzwi. Marysia krzyczy już od drugiego piętra, że mama jest! Przytula się do mnie strasznie mocno i daje takiego buziaka, że mam wrażenie, że zaraz ten jej mały nosek będzie wyglądał jak placek!

Kocham Marysię nad życie, praktycznie non stop jesteśmy razem, ale przychodzi taki moment, że dwie godziny bez niej są dla mnie absolutną koniecznością! Bo są to tylko MOJE dwie godziny. Trochę relaksu, oddechu, wolności (jakkolwiek by to rozumieć), samotności, moich drobnych przyjemności. To wszystko.

Polecam takie chwile każdej mamie! Obowiązkowo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 Comments

Podobał Ci się ten artykuł?

Jeśli tak, zapisz się aby otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach. Twój adres nie będzie nigdzie publikowany!