Jak uczyć dziecko samodzielności?
15 grudnia 2014Nasza Marysia od dawna biegle mówi. Od dawna też podkreśla swoją autonomię, z dużą częstotliwością używając słów „ja sama”! Niemal wszystko chce robić sama. I powiem Wam, że ja to bardzo szanuję. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten pęd do samodzielności jest u dziecka zupełnie naturalny. Co więcej, warto je w tym pędzie wspierać!
Kiedy zacząć uczyć dziecko samodzielności?
Im szybciej, tym lepiej oczywiście! To bardzo ciekawy temat. Temat rzeka, powiedziałabym…
Niedawno rozmawiałam z koleżanką o tym, że rodzice dzieci z 4 klasy podstawówki odrabiają z nimi lekcje. Często zdarza się, ze te dzieci nie wiedzą jaka w ogóle była ta praca domowa, jak ją wykonać i generalnie o co chodzi :) Rodzice natomiast wiedzą wszystko. Dzwonią do innych rodziców i są najlepiej zorientowani. Jak to usłyszałam, to pomyślałam, że chyba urwałam się z choinki! Nie przyszłoby mi do głowy, że niektóry rodzice po kilka razy muszą tak szczegółowo przerabiać materiał ze szkolnej podstawówki. Za moich czasów to trochę inaczej wyglądało. Ja chyba po prostu byłam samodzielna…
Nie wspomnę już o tym, że połowa dzieci w 1 klasie podstawówki nie potrafi założyć szalika i zapiąć kurtki a sznurowanie butów to już w ogóle jest czarna magia.
Jak to wygląda u nas ?(Marysia skończyła niedawno 2 lata)
1. Od początku pozwalam Marysi jeść własnymi sztućcami, myć rączki, angażowałam w domowe porządki, wycieranie kurzy, rozwieszanie prania, wyrzucanie śmieci do kosza, rozpakowywanie zakupów itd. Nie zawsze było łatwo, bo niejeden raz musiałam (i jeszcze do tej pory muszę) zaciskać zęby, żeby nie wyręczać, żeby nie pospieszać. Nie wściekam się, gdy chce wszystko robić sama. Staram się, jak mogę dać jej wolną rękę w zdobywaniu nowych umiejętności i w doświadczaniu świata.
2. Pamiętam jak pewnego razu bardzo mnie zdziwiła reakcja Marysi, kiedy chciałam jej założyć jakiś sweterek. Zdenerwowana stwierdziła, że nie założy tego, który ja wybrałam. Wtedy usłyszałam właśnie „ja siama”. Wiedziałam, rzecz jasna, że decydowanie o tym jaki ciuchy będzie zakładała nastąpi, ale nie spodziewałam się, że tak szybko…
Od tego momentu już wiem, że muszę zaproponować dwie lub trzy rzeczy z szafy, żebyśmy mogły z Marysią dojść do porozumienia i wyjść na spacer w kompletnej garderobie.
3. Sama zakłada luźne spodnie. Każdego dnia słyszę „Mamo, gdzie są moje dzinsi?” (dżinsy). W ekstremalnych sytuacjach próbuje też założyć rajstopy… Wkłada też czapkę i oplątuje się szalikiem.
4. Sprząta swoje zabawki, lub ewentualnie sprzątamy je razem.
5. W sklepie wykłada zakupy na taśmę, czasami płaci kartą (zbliżeniowo) :).
6. Rozpakowuje zakupy.
7. Myje rączki, zęby, ostatnio też „myje” włosy.
8. Wkłada pranie do pralki.
10. Wrzuca pokrojone warzywa do sałatki.
11. Decyduje co zje na śniadanie.
Dziś rano pobiegła po swoje krzesełko i na śniadanie zażyczyła sobie „kamapkę” z masłem i sałatą, taką jak robił Michaś (siostrzeniec, 7 – latek). Zrobiła (z drobną moją pomocą). I zjadła.
W ubiegłym tygodniu poprosiła o plecak i klucze. Gdy ze zdziwieniem zapytałam po co jej to, odpowiedziała, że idzie do p. Justyny tańczyć. Zajęcia na które chodzimy prowadzi właśnie p. Justyna. Zapytałam zupełnie poważnie, czy idzie sama? Ona zupełnie poważnie (o zgrozo) odpowiedziała, że tak. Oczywiście na taką samodzielność jeszcze jej pozwolić nie mogę…
Samodzielność nie ogranicza się jedynie do jedzenia, ubierania czy sprzątania po sobie. Samodzielne dziecko to pewne siebie dziecko. Jest odważne, potrafi działać, nie boi się pytać. Wie jak się sobie poradzić w trudnej sytuacji, bo ma okazję samodzielnie rozwiązywać różne problemy. Każdego dnia dziecko będzie napotykało na różnego rodzaju trudności, czasami podczas zabawy w domu, czasami na placu zabaw, czasami w kontaktach z innymi dziećmi. Dajmy dzieciom wolną rękę, ufajmy, wierzmy, że one same świetnie sobie poradzą…
Swoją drogą, przy całej tej samodzielności Marysia bardzo dużo potrzebuje wspólnej zabawy ze mną lub z tatą. Zdarza się, że zajmie się czymś na dłużej niż 3 minuty i wtedy my możemy razem porozmawiać. Najczęściej słyszę jednak z jej ust „Mamusiu, no chodź, pobaw się ze mną!”.
Więcej takich dzieci!! Będą z nich wspaniali, szczęśliwi i pewni swoich wartości i zdolności dorośli!!
Jak wiesz, też dążymy do samodzielnienia Oskara maksymalnie, jak się da w jego wieku :) Bardzo nam pomaga w pracach domowych i nie mówię tego z jakąś ironią – podobnie jak u Ciebie, u nas maluch pomaga przy rozwieszaniu prania, sprzątaniu, rozpakowywaniu. Stara się też sam ubierać i rozbierać (buty przed wyjściem na spacer, choć jeszcze tego nie potrafi, zdejmuje bluzę, stara się zdjąć body, do połowy nóg zakłada spodnie, choć nie zawsze mu się to uda). Jesteśmy bardziej dumni, że tak prze do samodzielności, chociaż jeszcze nie usłyszeliśmy „ja sam” ;)
Z tego, co rozumiem, Ty miałaś swobodę pod tym względem jako dziecko, tak? U mnie w domu niestety tak nie było – moja mama starała się mnie i siostry wyręczać mimo naszych protestów, nie pozwalała nam też odrabiać samemu lekcje, bo MUSIALYSMY mieć najlepsze stopnie, czego nie mogła być pewna , gdybyśmy odrabialy same. Takie chowanie pod kloszem trochę. Pewnie dlatego,.że wtedy się buntowałam przed takim uniemożliwieniem rozwoju, teraz chce Oskarowi dać jak najwięcej samodzielności. Co z tego, jeśli za zadanie domowe dostanie czwórkę, a nie piątkę..?
Ależ się rozpisałam.. Ale swoim wpisem przypomniałas mi trochę jakiś kawałek mojego dzieciństwa :)
Uściski dla Marysi !! Wspaniała czapeczka!! Gdzie Ty wynajdujesz takie perełki ubraniowe?? :)
Głęboko wierzę, że nasze podejście w kwestii samodzielności zaprocentuje na przyszłość… Wspaniale, że pielęgnujecie w Synku samodzielność, na pewno niejeden raz usłyszycie od Niego „ja sam” :)
W moim domu raczej nie byłam wyręczana, przynajmniej nie przypominam sobie takich sytuacji. Mam dwie starsze siostry, one zawsze same odrabiały lekcje, więc ja też chciałam sama. Sama się ubierałam, czesałam, sprzątałam, robiłam kanapki :) Pamiętam, że nie byłam na szczęście w tej kwestii ograniczana. Cieszę się, że się rozpisałaś :) Asiu, dziękuję za ten komentarz!
Asiu, czapka, którą wprost uwielbiam jest z lumpeksu. Kosztowała mnie całe 1,80! :)
Powinnam częściej wybierać się do second handów ;)
Co do samodzielności – od dłuższego już czasu (ale po tym, jak napisałam powyższy komentarz, Oskar, mimo że jeszcze nie mówi ‚ja sam’, to siada przed spacerem na podłodze i próbuje założyć buty nie pozwalając na to mnie ;) i kilka podobnych sytuacji pojawia się każdego dnia :)
Ps. Wygląda na to,.że przeczytałam wszystkie zaległe wpisy. Jak zwykle zainspirowałas mnie do działania ;) ale już mnie to nie dziwi :)
Jestem za! Ja swojej córce pozwalam na dużą swobodę, ale czasami przy ludziach tego nie pokazuję, bo uznali by mnie za wyrodną matkę :) Nie trzęsę się nad nią. Dzięki temu samodzielności nauczyła się sama – w większości z obserwacji. Moja córka w październiku skończyła dwa lata i jedyne czego nie robi to za dużo nie mówi, czego bardzo mi brakuje
No i bardzo dobrze, że pozwalasz. Czułam, że na mnie też czasem krzywo patrzą mamy i babcie na placu zabaw, ale cóż… To już ich problem ;)
A ile słów mówi Twoja Córka? Po 2 roku życia powinien być większy bum na mówienie.
Kilkanascie slow plus duzo po swojemu, ale podkresle jeszcze, ze duzo rozumie. Mysle, ze powodem jest to, ze spedza czas glownie ze mna i mieszkamy na wsi, gdzie obok nas nie ma malutkich dzieci i form rozrywki.
Widze, ze komentujesz na blogu Nebule u Ani, naprowadzilam ja na Ciebie, bo macie podobne posty:)
Piszesz tutaj, ze jesteś zdziwiona, gdy rodzice odrabiają z dzieckiem z 4 klasy lekcje, dzwonią po innych rodzicach itp. Ja też zauważyłam to wśród znajomych mi rodziców i także byłam w szoku. Mnie w tym wieku nikt nie wyręczał w pracach domowych. To było moim obowiązkiem wiedzieć co jest zadane i odrobić. Niestety, ale teraz coraz więcej rodziców robi to za dzieci, a potem się dziwią, ze nie są samodzielnie.
No właśnie, ja sobie ABSOLUTNIE nie przypominam sobie sytuacji, żeby moi rodzice ślęczeli ze mną nad książkami, czy martwili się moimi sprawdzianami. Niestety, rodzice często sami się przyczyniają do tej plagi niesamodzielności, można rzec, wtórnej bezradności dziecka. Tylko po co..?